Mam dla was coś ekstra! Zdradzę wam dziś, co już pod koniec sierpnia pojawi się w drogeriach Hebe w szafach Gosh Copenhagen! Na tegorocznym SeeBloggers brałam udział w prezentacji nowości tej marki, a także w warsztatach makijażu. Dziś przychodzę do was już z pierwszymi wrażeniami, jakie wywarły na mnie te kosmetyki.
Nowością w asortymencie Gosh Copenhagen jest Makeup Blender. Przyznaję, że pierwszy raz mam styczność z taką gąbeczką, dotychczas szkoda mi było wydawać pieniędzy na Beauty Blender czy inne jego odpowiedniki. Dlatego z góry uprzedzam, że nie mam porównania z pierwowzorem, ale za to mam porównanie z gąbeczką której używałam wcześniej, czyli ze zwykłym trójkącikiem z Rossmanna (o takim).
Nie sądziłam, że gąbka może mieć aż taki wpływ na ostateczny wygląd makijażu. Teraz już rozumiem, dlaczego te trójkąciki odchodzą do lamusa ;-). Blender przed użyciem namacza się w wodzie, przez co zwiększa on swoją objętość, ale nieznacznie. Jest mięsisty, ale nie twardy, fajnie się nim pracuje. Co więcej nie wypija dużo podkładu i łatwo się go czyści. Podkład rozprowadza się równomiernie i dzięki Blenderowi uzyskujemy efekt smużenia. Dobrze radzi sobie także z konturowaniem na mokro. Do czego mogę się przyczepić - zwężona strona gąbki, która teoretycznie ma ułatwiać dotarcie w trudne miejsca, typu okolice nosa, niestety nie spełnia swojej funkcji, bo jest za szeroka, a co za tym idzie nieprecyzyjna. Trudno dotrzeć nią w zakamarki. Poza tym jednym mankamentem gąbeczka jest przyjemna w użyciu i na stałe zajęła miejsce wspomnianych trójkącików.
Drugą nowością jest pędzel do konturowania. Jest lekko skośny, co widać na zdjęciu poniżej. Pędzel jest wykonany z syntetycznego włosia, ale jednocześnie jest miękki i przyjemny w stosowaniu. Nie mam jak na razie do niego żadnych zastrzeżeń.
To nowy podkład, który zupełnie różni się od Gosh Foundation Drops, którego używałam wcześniej. Ten ma zdecydowanie bardziej gęstą, kremową formułę i mocniejsze krycie, które można stopniowo budować. Daje satynowe wykończenie. Zdecydowanie sprawdzi się w dni, w które potrzebujemy mocniejszego krycia, a także w makijażu wieczorowym.
To chyba jedna z moich ulubionych nowości od Gosh Copenhagen - paleta do konturowania na sucho. Bardzo podoba mi się to, że paleta jest utrzymana w chłodnych kolorach. Róż jest bardzo delikatny, stonowany i ładnie prezentuje się w połączeniu z bronzerem - udany duet kolorystyczny. Bronzery są dwa i to również jest fajne rozwiązanie - po pierwsze paletka przypasuje osobom o różnych typach urody, a po drugie cieplejszy bronzer przyda się do nadania twarzy delikatnej opalenizny, niekoniecznie musimy nim konturować. Rozświetlacz w tej palecie jest bardzo subtelny, ciężko z nim przesadzić i u fanek spektakularnej tafli na policzku się nie sprawdzi. Natomiast będzie idealny dla osób, które preferują bardzo subtelne rozświetlenie. Rozświetlacz jest w odcieniu różu. Cała ta kombinacja kolorów sprawia, że razem wyglądają bardzo dobrze na twarzy, bo są utrzymane w jednej tonacji. Pigmentacja też bez zarzutu. Lubimy się :-).
A to żel do brwi, zawierający mikrowłókna, które optycznie zagęszczają nasze włoski. Widać je dokładnie na zdjęciu poniżej. Żel ładnie utrzymuje brwi na swoim miejscu, a mikrowłókna faktycznie zagęszczają brew. Szczoteczka jest bardzo precyzyjna. Niestety nie odpowiada mi do końca jego kolor (ten to Nutmeg), powinnam mieć ciemniejszy. Nutmeg będzie idealny dla blondynek i rudych :-).
Do tej pory jak ognia unikałam eyelinerów w pisaku, bo były dla mnie koszmarne i nie potrafiłam namalować nimi ładnej kreski. Ten miło mnie zaskoczył i o dziwo namalowanie kreski już za pierwszym razem poszło sprawnie. Kolor jest, jak na pisak, intensywny, trwałość też oceniam wysoko, wytrzymał cały dzień bez szwanku. Jestem mile zaskoczona tym pisakiem i okazuje się, że da się takim eyelinerem zrobić porządną kreskę! Szczególnie łatwo jest namalować nim zakończenie kreski, wychodzi mi to o dużo ładniej i precyzyjniej niż przy pędzelku.
I na koniec nowa mascara. Szczoteczka taka jak lubię najbardziej - silikonowa, zwężana na czubku. Z tym tuszem trzeba uważać. Na warsztatach pani Ania Mucha mówiła, żeby nie używać go w sposób zygzakowaty, bo to może spowodować sklejenie rzęs. Faktycznie tusz jest z gatunku tych cięższych. Ale umiejętnie nałożony ładnie wydłuża rzęsy i je podkręca.
Bardzo podoba mi się ogólny wygląd kosmetyków - są eleganckie i minimalistyczne. Jednak to, że opakowania nie różnią się od siebie na pierwszy rzut oka, bywa uciążliwe podczas szukania kosmetyków w kosmetyczce, ale ok, czepiam się ;-). Uważam, że Gosh Copenhagen naprawdę się postarał przy tych nowościach i zdecydowanie są to kosmetyki wysokiej jakości, godne polecenia. Widziałam, że niektóre z tych kosmetyków dostępne są już w kilku drogeriach internetowych, jednak oficjalna ich premiera w drogeriach Hebe będzie miała miejsce na przełomie sierpnia i września. To tyle z moich pierwszych wrażeń, jestem ciekawa jak wam przypadną do gustu te nowości, bo pisałyście mi na instagramie, że lubicie kosmetyki Gosh :-).
Brak komentarzy
Publikowanie komentarza